Dzwoni do mnie rano szef że mam w piątek przyjść do pracy. Ja się wkurzyłem że przecież wolny dzień jest a poza tym nic nie mówił wcześniej...Po chwili słyszę że to tylko żart i chciał mnie zaprosić na działkę w Dzierząznej. Teraz to co innego:D powiedziałem że będę za kilka godzin. Kiedy ciśnienie mi trochę już spadło to Jeszce na koniec musiał dodać że akurat jak przyjadę to mu pomogę kopać dół na szambo eee jasne...Lepiej Lecha do lodówki włóż i z grillem na mnie czekaj:P Szybko coś zjadłem i chciałem już jechać ale zapomniałem że obiecałem dziadkowi że podleje mu kwiatki z rana. Więc szybko do ogrodu z konewka i podlewam rabatki. Szybko mi to poszło niech teraz chociaż ładnie rosną. I w końcu w drogę. Tradycyjnie nie wożąc się głównymi drogami tylko tymi bocznymi. Docieram do Kwiatkowic i z tamtą w prawo na Małyń. Drogą przez lasek docieram do Zygr gdzie przejeżdżam koło masztu radiowego. Z wiatrem który dosyć mocna wiał docieram do Zadzimia ze średnia ok 30km/h. Tutaj zaczaja się problemy bo odbijam w prawo w stronę Niemysłowa a 'bardzo dokładna' skserowana mapa o skali 1:250 000 tylko utwierdza mnie ze nie wiem gdzie jetem. Po kilku nastu kilometrach w końcu odnajduje na mapie drogę na którą przed chwilą wjechałem. Jak się okazało była to właśnie ta o którą mi chodziło czyli 478. Teraz jeszcze telefon do szefa żeby się zapytać gdzie dokładnie ma działkę i już po 15 minutach jestem. Myślałem że on będzie tam sam z synem a on zabrał tam całą rodzinę. I muszę przyznać że całkiem fajną ma córkę:D Oczywistsze był grill więc się najadłem i napiłem. Niestety nie mogłem długo zostać bo jeszcze miałem trochę kilometrów do przejechania. Chciałem jeszcze zobaczyć tamę więc nie wracając się pojechałem w stronę Księże Młyny i na początku pięknie i szybko po asfalcie. Niestety za chwilę prosto w piach i tak przez 15km masakra. Krótki odpoczynek na tarasie widokowym koło elektrowni wodnej. Było tam nawet sporo ludzi i nawet pizze można było sobie kupić. Nie skorzystałem i po betonowych płytach ruszyłem dalej. Tym razem odwiedzić znajomych w Brzegu koło swojej działki. Ale przed odwiedziłem jeszcze grup cioci w Brodni. Nie chciałem wracać przez strasznie monotonna trasę przez Rossoszyce tylko pojechać jakąkolwiek inną zęby tylko nie jechać cały czas prosto. Padło na drogę przez Lubolę do Kwiatkowic na mapie wyglądało ze łatwo da się tam dotrzeć. Ale oczywiście po drodze było mnóstwo skrzyżowań a na mapie tylko prosta droga...I niestety pomyliłem drogi i dojechałem do Rossoszycy którą tak chciałem ominąć. Rzucam trochę mięsem w asfalt ze złości i jadę dalej teraz już załamany bez żadnych planów prosto na Szadek. Ta trasa jest strasznie dla mnie mecząca dlatego jeszcze raz dokładnie czytam mapę i decyduję się na skręt w prawo za Szadkiem na Wilamów. Pewnie znowu z tak dokładną mapą zgubie się z 10 razy ale przynajmniej z dala od główna trasy. Nie żałowałem bo droga naprawdę ciekawa mały ruch i cały czas prawie przez lasy. Tylko mały szczegół trochę mną wstrząsnął 10km odcinek drogi po piachu ze strasznymi dziurami tam to chyba tylko autem terenowym dało by się przejechać. Przed Górką Pabianicką byłem już bardzo blisko domu. Ale tak dobrze mi się jechało ze postanowiłem jeszcze odwiedzić Konstantynów.Ł. W Żydkowicach w lewo do Porszewic przez Konin i bardzo ciekawą miejscowość Majówkę. W Kansasie jak zwykle odwiedziłem koleżankę Hondę i zjadłem coś ciepłego u niej w barze;) i dalej już prawie po ciemku do LDZ jechałem chodnikiem. W domu byłem po 21
Domek u mnie na działce
Nie wiem czemu taka nazwa bo to straszne zadupie...:P A w tle maszt w Zygrach chociaż jest oddalona jeszcze o parędziesiąt km
A tutaj maszt radiowy z bliska nie zmieścił mi się w kadrze bo ma aż 346m i jest 3 najwyższą budowlą w Polsce. A do 1991 r najwyższa budowla był podobny maszt w Gąbinie tylko że miał 646m. Dubaj się chował
Witam!
Na rowerze jeżdżę od momentu założenia konta na BS (nie wliczając wypadów po bułki do sklepu:P).
Odkąd tylko pamiętam lubiłem wyzwania, głównie w sporcie, w którym dążyłem do wyznaczonych celów:). Zaczęło się od tenisa stołowego w gimnazjum. Zacząłem odnosić pierwsze turnieje i sukcesy. Jednak czułem, że to nie do końca było "TO".
Więc spróbowałem gry w siatkę. Zupełnie inne klimaty, ale właśnie o to mi chodziło. Dobrze mi szło, miałem spore sukcesy w reprezentacji szkoły i pojawiła się propozycja gry w amatorskiej lidze. Niestety wszystko się skończyło dzięki szacownemu gronu pedagogicznemu, które postanowiło mnie wyrzucić z drużyny. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiem, o co im chodziło...:/
Później za namową mojego przyjaciela zacząłem trenować taniec... Ale nie towarzyski tylko break dnace'a. Niesamowita atmosfera, ludzie na treningach i turniejach. To wszystko przyczyniło się do tego, że Taniec i Muzyka stały się moją pasją na kilka kolejnych lat, dopóki nie przytrafiła mi się kontuzja, która uniemożliwiła mi dalszy trening.
Po rehabilitacji zastanawiałem się, co będę teraz robił w wolnym czasie (oprócz imprezowania;P). Pomyślałem, że rower może być kolejnym wyzwaniem dla mnie.
Może jeszcze nie w tym sezonie, ale w następnym, jak już będę prezentował jakiś normalny poziom, wezmę udział w kilku maratonach MTB i zobaczę, czy jazda na rowerze to coś dla mnie.
A na razie pokonuję kolejne kilometry i zdobywam cenne doświadczenie;)
Jak na początek, to chyba nie jest tak źle.