Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:320.90 km (w terenie 31.50 km; 9.82%)
Czas w ruchu:15:26
Średnia prędkość:20.79 km/h
Maksymalna prędkość:49.20 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:80.22 km i 3h 51m
Więcej statystyk

na ciastka

Czwartek, 27 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
To miał być krótki wypad do Czarnocina, ale Kinga kupiła ciasta i stwierdziliśmy, że najlepiej je zjeść na tamie, która maiła być gdzieś w pobliżu ;D ale "w pobliżu" to przecież pojęcie względne ;D
Jak widać miałem ograniczony wgląd podczas pisania tego wpisu...;P


wygłupy w Czarnocinie ;) © triss

Takie się kończy zamulania przy Kindze. Kopniakiem z półobrotu;P © triss

u celu (tylko ciastek brak) ;) © triss

Liczy się finisz...:P

Czwartek, 20 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Po pracy krótka drzemka regeneracyjna potem zaraz na rower. W perspektywie czekały mnie 3 godziny jazdy jednak jak się wczoraj spodziewałem już tak dobrze się nie kręciło. Poza tym po drodze spotkałem kumpla. A że samemu nie chciało mi się już kontynuować jazdy...ostatecznie moje plany skierowały się w stronę pubu:]

Najpierw siatka później.Później polowanie...

Środa, 19 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Zaraz po pracy na meczyk siatki z przyjaciółmi Do Czarnocina. Po emocjonującej końcówce gdzie w tai breku wygrywamy 23:21. Krótki odpoczynek na plaży i odbiór nagrody ufundowanej przez przegranych w postaci zimnego Lecha:) Teraz wyciągam rower z bagażnika i żegnam się zw wszystkimi. Wsiadam i ruszam do domu bo bo dobrze jest łączyć przyjemne z jeszcze przyjemniejszym. Nastawiłem się raczej na rekreacyjną jazdę bo podejrzewałem że z formą raczej nie jest za dobrze. Ostatnio mało jeździłem i jeszcze po niezwykle wyrównanym 3 setowym meczu jednak byłem już trochę zmęczony.
Zaczyna się niewinnie od ataku na traktor jadący przed mną . Którego bez trudu wyprzedzam
Czuję się na tyle dobrze że rozglądam się za następna zdobyczą zaczajony dostrzegam ją tuż za zakrętem. Niczym przyczajony tygrys atakuje z zaskoczenia. Zaskoczony rolnik nawet nie zdążył spojrzeć w lusterko a już musiał oglądać bezradnie moje plecy.
Pewnie dał znać znajomym przez SB radio że szaleję po okolicy. Bo przez dłuższy czas żaden rolnik nie miał odwagi stawić mi wyzwania.
Nie przejmując się tym wcale jechał dalej czarna asfaltową drogą.
Wiem że to jest mój dzień Dlatego postanowiłem się pościągać z Matizem. Nie wiem kto nim kierował ale zachowywał się jak by było ograniczenie do 20km/h. Dopadłem go na zjeździe niestety tutaj stawiał twardy opór i nie dawał za wygraną. Twardo wałczy o przetrwanie. Jednak utrzymując się zanim w jego tunelu aerodynamiczny dotrwałem w pościgu do podjazdu. Teraz chwila skupienia wszystkie zmysły wyostrzone do maksimum. W jednej chwili wszystkie pokłady energii uwolnione. Dotychczas drzemiące w potężnych mięśniach moich ud :P . Wyprzedzam widząc tylko bezradny wzrok kolejnej ofiary. Która stanęła na drodze mojego roweru. Wyraźnie przerażony tym co się stało nie mogący się z tym pogodzić jak się okazało starszy pan zatrzymuje się na poboczu. Pewnie dopiero po tym incydencie na drodze zrozumiał że czas otworzyć maskę samochodu...
Czasu coraz mniej a przede mną nic godnego uwagi. Zdegustowany tym faktem dostrzegam swym okiem łowcy. Jeszcze jednego czerwonego ursusa z przyczepą. Był w znacznej odległości ode mnie ale nie mogłem dać mu szans na ucieczkę. Przyciskam jeszcze mocniej na pedały. I gdy jestem już blisko i już miałem szokować się do ataku na kolejną ofiarę. Traktor Driver dostrzega mnie w lusterku. jako jedyny chce zachować resztki godności i honoru stawiając zdecydowany opór. Teraz w walce o przetrwanie ostatnia moja zdobycz ma w zanadrzy kilka sztuczek. Przede wszystkim stosuję jak skunks strasznie cuchnący odór do obrony. Ponieważ wiezie obornik. Akurat to obróciło się przeciwko niemu bo tylko zdopingowało mnie do jeszcze szybszego pościgu żeby w końcu wyjechać ze strefy skażenia. Kolejna próba dopadnięcia kończy się niepowodzeniem. Bo desperackim manewrem popisuję się rolnik w swej maszynie. Skręt w prawo jednak nie zdezorientował mnie na tyle że bym dał mu uciec. Dopadam i wyprzedzam teraz to ja jestem górą na swoim rowerze nie Dając żadnych szans.
Wszyscy już chyba wiedzą że nie ma sensu uciekać bo i tak wszystkich dogonię:P Lepiej zatrzymać się na poboczy i poczekać aż przejadę...Albo nie bo nie było by tyle zabawy:]
Po powrocie do domu nie wierze że tego dokonałem właśnie teraz ale pobiłem swój rekord tej trasy
Ale pewnie jutro nie wstanę z łózka z tymi zakwasami. A rano jeszcze do pracy trzeba dojechać...

Praca

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Cało tygodniowe manewry do pracy i z powrotom. Przy okazji czasem jakiś krótki wypady dłuższą drogą przez stawy Stefańskiego albo Młynek.
Bardzo powoli żeby nie nadwyrężać jeszcze kontynuowanej nogi