Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2010

Dystans całkowity:120.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:120.00 km
Więcej statystyk

Two Days In Wrocław

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(0)
W miasto pora gdy już światła dnia zagasną i pora zasnąć
Ja w podroż, miasto jak tajemniczy ogród swoje tajemnice skrywa.
Wrocław, księżyc,noc,spokój i nic się nie dzieje wokół
Odwiedzam te miejsca które znam tylko z mapy zachwycając się co krok aglomeracja Wrocławską.
Jakie mam plany tego jeszcze nie wiem. Godziny szybko miną do momentu gdy znikną wszystkie gwiazdy na niebie.
Czuje się pewnie i nie chce mi się wracać wcale
Jadąc bulwarem zachwycam się ze zeka co płynie wytrwale i wiatrem co wieje w koronach drzew stale wiem ze jestem tu sam od problemów wolny.
Wciąż głodny tych wspaniałych widoków uliczek w mroku pochowanych i szumu wiatru wiejącego gdzieś wokół.
Wiem ze ta noc minie szybko a rano zostaną tylko w pamięci migawki z Wrocławskiej nocą widzianej panor

PS
Dzięki wielkie dla Ani bez której nie było by mnie tutaj;)

Większość zdjęcia była robiona jakimś badziewnym Olympus dlatego teaki straszne szumy























Nathans Villa hostel- nocleg 2 min od starego rynku za 30zł w międzynarodowym towarzystwie francuzów, włochów i anglików...

Widok z łazienki...















Jadąc brzegiem zastanawiał się jak wysoki był poziom wody podczas powodzi...Teraz już wiem... nie było by mnie nawet widać tak wysoko była woda

Odyseja Jesienns 2010 <Gródek n.Dunajcem>

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(0)
Po długiej i męczącej podróży w końcu jesteśmy My kiedyś koksy nie bojący się żadnego ostrego podjazdu. A teraz zupełnie bez formy w planach mając jedynie zaliczenie trasy rekreacyjnej... Oraz Ci którzy są wszędzie rozpoznawanie jako głowni kandydaci do zwycięstwa.
Po nocy przespanej w 5 gwiazdkowym hotelu..czyli aucie.Zostajemy brutalnie zbudzeni przez Braci.B którzy tylko oznajmili ze zaspaliśmy i na pewno nie zdarzymy na start... No trudno już na samym początku będziemy mieli duże opóźnienie. Nie śpiesząc się za bardzo już za chwile widzimy tylko jak nasi konkurenci ruszają ze startu i z wielkią determinacją rysującą im się na twarzy mijają nas. Gdy ostatni uczestnik znika za zakrętem w końcu uporawszy się z jeszcze nie do końca sprawnymi rowerami kierujemy się do biura gdzie otrzymujemy mapy od trochę zdziwionej koleżanki:P
Ruszamy już za chwile jedziemy na pierwszy PK mając blisko 2 godziny straty.
Niezły początek ciekawe co będzie dalej. A dalej były góry błoto i ostre zjazdy...czyli zero zaskoczenia na to akurat byliśmy przygotowani przynajmniej teoretycznie bo nagle,niespodziewanie hamulce przestały działać w wyniku czego jadać jakieś 40km/h musiałem się ratować awaryjnym hamowaniem na łące później zaoranym polu.Zakoś udało mi się przeżyć ale już do końca hamulce nie działały za dobrze:/




Był sobie kiedyś domek teraz pozostał tylko podjazd do garażu...


Jazda na takich rowerach nie była zbyt łatwa i przyjemna. Do tego przytrafiło się nam kilka błędów taktycznych w wyniku czego zaliczyliśmy jedynie 3 PK No nic jutro na pewno sobie odbijemy zaliczając wszystkie;)









Byliśmy trochę zmęczeni ale specjalnie zostawiliśmy sobie trochę siły na ognisko w pięknej scenerii jeziora i gór które trwało do późnych godzin wieczornych:D
Nic dziwnego ze na zajutrz nasze opóźnienie było jeszcze większe gdy obudziliśmy się dopiero przez hałas rowerów ruszających zawodników. Nawet nie chcialo nam się głowy podnosić z poduszek ale było słychać ze maja wieki chęci do jazdy i raczej nie będą na nas czekać:p
Poranek przy otwartych tylnich drzwiach z widokiem na jezioro był tak piękny ze ostatecznie wstaliśmy dopiero po godzinie. A otrzymując mapy ze zdziwieniem stwierdzilismy ze trzeba zaliczać Pk po kolei... To trochę pokrzyżowało nasz plany o zwycięstwie dzisiaj.
Pierwszy w kolejce Pk już dawno zamknięty na następny raczej nie zdążymy...hym hym no to morze zaczniemy od 3 PK...
Ostatecznie jak zawsze wybraliśmy wariant oryginalnym i niepowtarzalnym czyli zaliczamy PK od konca:D






Szczyt w Lipie 446 n.p.m
Rzeczywiście słowa operatora aparatu cyfrowego którego spotykamy na PK potwierdzają ze z tej strony jeszcze nit nie zaliczał tego PK
Dalej miała być jeszcze ostra walka o zwycięstwo ale piękno gór nas tak urzekło że jednak skosiliśmy się na mały odpoczynek na łące...




Gdzie by tu teraz pojechać:P










Takie widoki towarzyszyły nam przez większość czasu dużo pól mało lasów


Ciepły dotyk ja promienie słońca...;)


Ścieżka prowadząca prosto do czyjegoś gospodarstwa skąd trudno było później się wydostać:P


Pozostali uczestnicy wyjazdu.Prawie zwycięscy;]

Ostatecznie z małymi Jeszce przygodami po drodze docieramy do mety,godzinie po jej zamknięciu:P