Ogólnie plan był taki żeby przejechać się do Żychlina odwiedzić znajomych z którymi już dawno się nie widziałem. Cały czas mnie zapraszali więc ustawiłem sobie budzik na 9:30 żeby o tej 10 wstać. A i tak wsiadłem na rower dopiero o 11... Wiatr jak zwykle dosyć mocny ale na razie w plecy . Za to w Piątku po skręceniu w prawo zaczął wiać z boku więc musiałem mocnej w pedał cisnąć. Z reszta oczywiście musiałem pomylić trasy bo pojechałem w ogóle nie tak jak chciałem...Nie nadaje się chyba do nawigacji:P Dojechałem do Bielaw nie wiedziałem kompletnie gdzie jestem więc chciałem spytać się o drogę w miejscowym sklepie. I jak bym miał czas to bym chyba dłużej tam został bo niesamowita dziewczyna tam pracował :D (Szkoda że takie osoby marnują się po wsiach) I na tym skończyło się rumakowanie na dziś. Najpierw konkretnie zawiesił mi się telefon a jak udało mi się go włączyć to nie działał aparat. I koniec ze zdjęciami z wycieczek na razie:/ Później chyba za mocno się spoiłem pod ten wiatr bo zaczął mi łańcuch przeskakiwać po kasecie. Nie mogłem mocniej nacisnąć bo kończyło to się pedałowaniem w miejscu:/ Musiałem jechać bardziej technicznie niż na siłę. Wkurzyłem się i zawróciłem do domu. A jazda z myślą że nie można przyspieszyć jest straszna. I jeszcze czeka mnie wymiana kasety albo łańcucha albo obu tych rzeczy naraz.
Witam!
Na rowerze jeżdżę od momentu założenia konta na BS (nie wliczając wypadów po bułki do sklepu:P).
Odkąd tylko pamiętam lubiłem wyzwania, głównie w sporcie, w którym dążyłem do wyznaczonych celów:). Zaczęło się od tenisa stołowego w gimnazjum. Zacząłem odnosić pierwsze turnieje i sukcesy. Jednak czułem, że to nie do końca było "TO".
Więc spróbowałem gry w siatkę. Zupełnie inne klimaty, ale właśnie o to mi chodziło. Dobrze mi szło, miałem spore sukcesy w reprezentacji szkoły i pojawiła się propozycja gry w amatorskiej lidze. Niestety wszystko się skończyło dzięki szacownemu gronu pedagogicznemu, które postanowiło mnie wyrzucić z drużyny. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiem, o co im chodziło...:/
Później za namową mojego przyjaciela zacząłem trenować taniec... Ale nie towarzyski tylko break dnace'a. Niesamowita atmosfera, ludzie na treningach i turniejach. To wszystko przyczyniło się do tego, że Taniec i Muzyka stały się moją pasją na kilka kolejnych lat, dopóki nie przytrafiła mi się kontuzja, która uniemożliwiła mi dalszy trening.
Po rehabilitacji zastanawiałem się, co będę teraz robił w wolnym czasie (oprócz imprezowania;P). Pomyślałem, że rower może być kolejnym wyzwaniem dla mnie.
Może jeszcze nie w tym sezonie, ale w następnym, jak już będę prezentował jakiś normalny poziom, wezmę udział w kilku maratonach MTB i zobaczę, czy jazda na rowerze to coś dla mnie.
A na razie pokonuję kolejne kilometry i zdobywam cenne doświadczenie;)
Jak na początek, to chyba nie jest tak źle.