Jak tylko dostałem rower od kumpla. Nie mogłem długo wytrzymać i przy najbliższej okazji musiałem się na nim przejechać:D Chociaż zdecydowanie nie bylem w formie. Bo przez 2 lata na rowerze najwyżej kilka razy byłem po bułki w sklepia. To od razu treningowo postanowiłem zaliczyć 50 km dobrze mi znaną trasą do Czarnocina. Po zabraniu izotonika i kliku batonów ruszyłem w drogę już po kilku kilometrach odpadł mi prawy pedał...wiedziałem ze ten niemiecki sprzęt nie jest w najlepszym stanie ale żeby już po takim dystansie zaczął się rozsypywać..to co będzie później. Miałem się już wracać do domu ale silna wola wygrała. Najwyżej jak się cały rozsypie to zadzwonię do znajomego po jakiś wóz techniczny zęby zawiózł mnie do domu. A żeby dokręć pedał musiałem odwiedzić mojego kumpla który na szczęście mieszka niedaleko na kurczakach. Dzwonie do drzwi siema ziomuś masz u siebie 15. On widać lekki kacyk po wczorajszej imprezie popatrzył dziwnie na mnie. O klucz do roweru mi chodzi...aaa bo ja się zastanawiałem o co Ci chodzi. Dokręciłem pedał i mogłem ruszać w dalszą drogę. Najpierw ruchliwą A1 w stronę Tuszyna. Po drodze było kilka małych podjazdów które wziąłem z rozpędu i nawet dobrze mi szło dopóki nie dojechałem do Tuszyna...nie miałem siły już pedałować ale nie po to straciłem tyle czasu na rozmowę z ledwo przytomnym kumplem żeby teraz się wycofać. Widocznie jeszcze się dobrze nie rozgrzałem bo dalej już wszystko było OK. Po drodze do Żeromina panowie policjanci zaczęli się mnie czepiać ze 'poruszam się po drodze bez trzymania się kierownicy'. A ja akurat wtedy chciałem się napić... Po krótkim wyjaśnieniu że przecież muszę w czasie drogi kiedyś wziąć klika łyczków. Skończyło się na szczęście tylko na pouczeniu ze następnym razem należy zatrzymać się w bezpiecznym miejscu na poboczu...A tak poza tym bardzo lubię policję W Czarnocinie skończyły mi się zapasy a chciało mi się pic więc zacząłem się rozglądać za jakimś sklepem przypomniałem sobie że w miejscowości Dalków był zawsze sklep i rzeczywiste był...bo teraz jest zamknięty trudno trzeba będzie sobie poradzić bez picia albo poszukać innego sklepu. Na Krzyżowaniu w Dalkowie chciałem jeszcze skręcić w prawo na Kotliny Albo prosto do domu przez Wardzyn. Ale zobaczyłem spora grupę kolaży ok 15 więc szybka zmiana planów...zabiorę się z nimi. Skręciliśmy w stronę Woli Kutowej Nie zdarzyłem się nawet zapytać skąd są i gdzie jada a już się zatrzymali żeby odpocząć. Mi się nie chciało zatrzymywać więc na luzie z górki pojechałem dalej na pewno zaraz mnie dogonią i rzeczywiście po kliku kilometrach są...pewnie teraz już przyspiesza ale oni znowu zrobili sobie postój...Nie czekałem już za nimi bo to tempo nawet dla mnie było zbyt drastycznie wolne. Ale jakiś 2 ścigaczy na szosówkach postanowiło chyba zadbać o honor bo mnie dogonili już w Woli.K I na początku rzeczywiście im się to udało bo uciekli mi nawet na 50m ale później chyba za szybkie sobie tempo narzucili bo z każdą minuta zostawali za mną. A ja wcale chyba tak szybko nie jechałem,chociaż na koniec cisnąłem na max. Później jeszcze z wizytą na Młynku i w końcu w domu:P
Ogólnie pierwszy wypad za miasto udany,bez napinki więc średnie prędkość tez nie imponująca ale to tylko rozruch później będzie na pewno lepiej;) I mogę się jeszcze Cieszyć ze rower się nie rozsypał po drodze
Lasy w Rzerominie
Stawy w Rzerminie podobno dzisiaj ryby nie brały
Bloki w samym środku lasu w Rzerminie. Fajne klimaty...blisko natury, pewnie komary tam to dopiero tną stadami:P A pyzatym sklep na tym zadupiu doskonale zaopatrzony pytam się czy są snickersy albo marsy -Nie nie ma...Okazało się że nieraz są liony albo prince polo. Ale za to piwa bogaty asortyment całe pułki
Pewnie większości dobrze znane stawy w Czarnocinie
Witam!
Na rowerze jeżdżę od momentu założenia konta na BS (nie wliczając wypadów po bułki do sklepu:P).
Odkąd tylko pamiętam lubiłem wyzwania, głównie w sporcie, w którym dążyłem do wyznaczonych celów:). Zaczęło się od tenisa stołowego w gimnazjum. Zacząłem odnosić pierwsze turnieje i sukcesy. Jednak czułem, że to nie do końca było "TO".
Więc spróbowałem gry w siatkę. Zupełnie inne klimaty, ale właśnie o to mi chodziło. Dobrze mi szło, miałem spore sukcesy w reprezentacji szkoły i pojawiła się propozycja gry w amatorskiej lidze. Niestety wszystko się skończyło dzięki szacownemu gronu pedagogicznemu, które postanowiło mnie wyrzucić z drużyny. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiem, o co im chodziło...:/
Później za namową mojego przyjaciela zacząłem trenować taniec... Ale nie towarzyski tylko break dnace'a. Niesamowita atmosfera, ludzie na treningach i turniejach. To wszystko przyczyniło się do tego, że Taniec i Muzyka stały się moją pasją na kilka kolejnych lat, dopóki nie przytrafiła mi się kontuzja, która uniemożliwiła mi dalszy trening.
Po rehabilitacji zastanawiałem się, co będę teraz robił w wolnym czasie (oprócz imprezowania;P). Pomyślałem, że rower może być kolejnym wyzwaniem dla mnie.
Może jeszcze nie w tym sezonie, ale w następnym, jak już będę prezentował jakiś normalny poziom, wezmę udział w kilku maratonach MTB i zobaczę, czy jazda na rowerze to coś dla mnie.
A na razie pokonuję kolejne kilometry i zdobywam cenne doświadczenie;)
Jak na początek, to chyba nie jest tak źle.