BIKE ORIENT 2009 Ręczno -=Dzień 2=-

Sobota, 27 czerwca 2009 · Komentarze(3)
Rano budzę się otwieram oczy i szybko zamykam. Mam nadzieję że to tylko zły sen. Nie wyspałem się po wczorajszej imprezie a do tego okropna pogoda za oknem. Jednak to rzeczywistość wita mnie tak drastycznie w tym dniu. Trudno wstaje umyć się w zimnej wodzie zawsze chociaż na chwilę pomaga. Do startu zostało jeszcze trochę czasu więc szybko posilam się na stołówce. I wracam do ciepłego łózka. Odpocząć jeszcze trochę przed startem. Tak się wczułem że spóźniłem się na rozpoczęcie. Ziewając idę na start dostaję mapę od Xanagaz. Widać też trochę spóźniony. Pogoda nie zachęca do jazdy od rana cały czas pada. Jeszcze nigdy nie jechałem w deszczu.


Tomasz z Kingą zaraz przed startem

Spojrzałem na mapę a właściwie tylko na Punkt żywnościowy. Trochę daleko ale może kiedyś tam dojadę. Nie zdążyłem nawet schować mapy a już wszyscy ruszają. Nie chciałem zostać już na samym starcie z tyłu więc jadę za nimi. Jednak chłopaki Xanagaz i Pixon nadają tak ostre tempo od samego początku Że zostaję sam na trasie. Udało mi się dogonić Kingi Karotti i Triss A po koksach nie było już dawno śladu. Zabieram się z Karotti i kolegą z jej Temu. Jedziemy tak prawie bez błędnie do pierwszego PK Tutaj już spore korki i kolejka do perforatora.
Dobrze że zdążyłem się przyjrzeć w międzyczasie co trzeba dokładnie zrobić przy tych lampionach. Wcześniej nigdy nie miałem okazji startować w takim rajdzie dlatego jeszcze nie za bardzo się orientuję o co dokładnie chodzi...;P Przy okazji trochę odpocząłem. Bo zanim się rozgrzeje to wyglądam pewnie jak na finiszu drugiego etapu
Nie ma czasu ruszamy dalej. Mając przed sobą wspaniałą dwójkę z temu M&P;] na pewno zaraz się wkręcę w cały klimat pierwszego mojego rajdu. Jednak teraz zamiast lepiej pedałuje mi się coraz ciężej. Twardo jednak jadę przez runo leśne w stronę drogi. Tam wcale nie jest lżej...coś jest nie tak. Chyba jeszcze byłem mocno zaspany bo dopiero po ok 200m zobaczyłem że złapałem gumę z przodu. Jak byłem zaspany tak szybko się obudziłem ze złości. Już na samym początku taka nie miła niespodzianka. A na dodatek moi przewodnicy odjechali bo nie zauważyli mojego defektu. Trudno nie ma co tak bardzo rozpaczać. Najpierw trzeba się ewakuować z miejsca zdarzenia ponieważ całe stada komarów nie dają spokoju. Trochę dalej od lasu na polu komary dały za wygraną. Zastopują je muchy w podwojonej ilości ( ja to dopiero jestem słodki;P). Wyjmuje zastaw detkowo-naprawczy. I zabieram się do dzieła.


Mój złomowaty rower w którym co chwilę coś się psuję...:/

Tylko jest mały problem nie mam łyżek ze sobą do zdejmowania opon. A widząc jak innym to wychodziło to wcale nie jest takie proste...Ale błysk geniuszu szybko pozwala na wybrnięcie z sytuacji. Użyję zatrzasku od szybko zamykacza. Dobry pomysł a w dodatku idealnie się do tego nadaję. Nawet sprawnie mi to poszło. Teraz jeszcze wszystko zamontować i można właściwie jechać dalej. Niestety w ostatniej chwieli upada mi cześć od szybko zapinacza na drogę. Zanim zdążyłem ją podnieść. Jakiś zdesperowany biker po niej przejechał. Po drodze krzycząc „I tak cie dogonię”... Najchętniej to ja bym go dogonił i kazał teraz szukać części bez której ja nie mogę kontynuować jazdy...Po 30 min poszukiwań poddałem się. I sfrustrowany,załamany całym zdarzeniem zacząłem prowadzić rower do bazy. Przejeżdża koło mnie jakiś gość na rowerze a z tyłu patrze a on ma wykrywacz metali...!!! Szybka rozmowa czy by nie chciał wypróbować swojego sprzętu i przy okazji uratować mój udział w rajdzie. Żeby nie zakończył się kompletną porażką. Jak to człowiek ze wsie zawsze chętnie pomoże:) Po krótkim czasie w końcu słyszę najpiękniejszy dźwięk tego dnie cudowne piiiii piiiii. Sygnalizujące odnalezienie mojej zguby. Wylądowała porwie metr dalej w trawie... dziękuję panu za uratowanie tykała. Zresztą w wcześniej tęż zatrzymało się kilku uczestników dzisiejszych zmagań. Z pytaniem o pomoc im też należą się podziękowania
Wsiadam i jadę dalej. Dochodzę jednak do wniosku że samemu nie ma sensu jeździć. Po raz pierwszy wyjmuje mapę żeby dokładnie przeanalizować moją sytuację. Podstawa to zaliczyć punkt żywnościowy:D. Ala jak już jadę to po drodze wpadnę jeszcze odwiedzić PK7. Przy okazji sprawdzę się jako nawigator. A jak by było mi mało to zawsze można wziąć udział w drugim etapie Po drodze musiałem zahaczyć o sklep w miejscowości Tamowa. Nie mogłem znaleźć tam żadnego dlatego pytam się miejscowych pań. Gdzie tu jest najbliższy w pobliżu? Spojrzały na siebie lekka konsternacja na twarzy. I pokazują na budynek po prawej stronie...sklep miałem może 5m od demie i nie zauważyłem go. Nadal chyba jeszcze się nie obudziłem. Nigdzie mi się nie spieszy dlatego spokojnie się najadłem i napiłem na dalszą cześć drogi.
Teraz od razu czuję poprawę samopoczucia wróciła chęć do walki. Wyprzedzam kilku zawodników jadących z przodu Szybko docieram do lasku niedaleko następnego PK7


W okolicznych lasach grzybów było naprawdę sporo

Jednak zapomniałem jak się obsługuje mapą i trochę pobłądziłem. Ale zaraz szybka analiza już bardziej wnikliwa z uwzględnieniem wszystkich punktów odniesienia docieram na odpowiednią drogę.
Gdzie spotykam ku mojemu dużemu zaskoczeniu 2 uciekinierów. Czyli Pixona i Xanagaza
Myślałem że już są prawie na macie. Okazało się jednak że mieli spore kłopoty z odnalezieniem tego PK. Jedziemy tak jak ja chciałem. Ale prowadził Łukasz więc niech będzie że to on odnalazł ten PK;P Po jego odnalezieniu mamy dodatkową motywacje.


Nie mogłem uwierzyć że niektórzy przyjechali z drugiej...

Nie namyślając się długo ruszamy w kierunku PK2. Gdzie doznajemy największej porażki jeżeli chodzi o nawigacje. Pomimo dużego wysiłku i wielu prób włożonych w próbę odnalezienia PK nie udaję nam się...Nie pomogła nawet pani która nawet nie wiedząc gdzie chcemy dojechać. Już mówiła jak mamy jechać.


Widok z wierzy widokowej też nie wiele nam pomógł

Za to bez większych problemów docieramy do najważniejszego PK6. Na miejscu miała być jakaś krypa...Tylko że nic takiego nie widać. A musimy się dostać na drugi brze Policy. Szykuję się przeprawa w brud. Wydało mi się to strasznie głupim pomysłem. Co prawda jestem trochę przemoczony ale żeby ze wszystkim ładować się do rzeki. W końcu jednak niczym antylopy Gnu na Serengeti rzucamy się w silny nurt rzeki walcząc o każdy krok. Uważając żeby nie zostać porwanym przez wezbraną wodę. Przy okazji dbając bardziej o swoje maszyny niż o siebie. Brakuje jeszcze tylko krokodyli. A tak naprawdę okazało się że to jeden z najciekawszych punktów dzisiejszego rajdu. Naprawdę super pomysł:D


Inni też zdecydowali się na przejście żeki

Na drugim brzegu tak długo oczekiwana wyżerka chociaż już nie wiele zostało. Wystarczyło to jednak do objedzenie się Że potrzebna była dłuższa przerwa.

Xzibi
Ja załapałem się na ostatniego pół Snickersa... A na początku było ich tyle


Tomasz jest tak wielkim koksem że naraz bierze udział w dwóch rajdach. I potrzebne mu są 2 nr startowe:D


Tylko tyle zostało Pixonowi z mapy...teraz może służyć jako puzzle;]

Krypa jednak kursuje A na niej najmłodszy uczestnik rajdu
Igorek (Tomasz popsuł cały ujęciie;P)

Po takim odpoczynku nabieramy chęci na odwiedzenie kolejnych PK które będą akurat po drodze do domu. Idealnie do takiego celu nadaję się PK 5 którego jako pierwszy udało mi się odnaleźć. Nic ciekawego zwykła przydrożna polanką wśród drzew. Tym razem nic nie przyciągało naszej uwagi żeby zatrzymać się tu na dłuższą chwilę. Musimy dostać się teraz na drugą stronę Pilicy. Tym razem będzie to kładka w Szarbsku. Po przejechaniu przez dwie prywatne posesje. Jako jedyni chyba docieramy tam z drugiej strony.


Jeszcze nie przeczuwam tego co za chwilę mnie czekja...


I teraz czekamy aż Xanagaz wpadnie do wody;]


To Nie było łatwe ale się udało


Dobrze że mieli taką przewodniczkę,bo pewnie sami by nie dali rady:D


Kozak Flash na slickach i ostrym kole

Przejście wcale nie było takie łatwe tym bardziej że Tomasz postanowił podnieść trochę poziom adrenaliny. Bujając cała kładką na boki. A niektórzy mieli tu małe problemy z przejściem po śliskich i pękających deskach...Docieramy jednak na drugi brzeg bez wizyty w wodzie.


Mały kanion w drodze do następnego punktu

Ostatni PK 10 na dzisiaj odnajdujemy zaraz przy drodze w lesie. Międzyczasie skontaktowaliśmy się z Kingą która podobnież jechała w naszym kierunku niedługo miała być na miejscu. Korzystając z okazji kolejna przerwa tym razem na banan z bułką.


Oto niezastąpiony posiłek kolarza



Las koło PK

Tak czekaliśmy aż się okazało że Kinga jednak zmierza w stronę PK 8 W tej chwili obudziła się nasza męską ambicja. Najchętniej byśmy się położyli sapać. Ale ostatecznie zmuszamy się jeszcze do jednego wysiłku. W celu zdobycia punktu wysokościowego czyli PK8.Nie wiem jak inni ale ja już na tych podjazdach ledwo co dawałem rade czułem że już więcej nie jestem wstanie z siebie wycisnąć na tą chwilę. Porostu wiele czynników złożyło się na to że teraz jadę na ostatkach sił.
Mały problem ze zlokalizowaniem odpowiedniego wzniesienia. Widać że sporo innych uczestników miało z tym problem. Pixon jednak jedzie jeszcze kawałek w stronę jednej górki. A telefon do przyjaciela (Kingi) tylko potwierdza że to był dobry wybór i zdobycie tego PK to tylko kwestia czasu. Można przez chwilę podziwiać piękne widoki rozciągające się na okolice.


PK 8




Chaberkowe pole


Xanagaza dostał nową mapę wreszcie będziemy wiedzieli gdzie jechać. Bo na przedniej PK8 znajdował się na zgięci zanim nie zamókł i stał się nie czytelny...

Jedziemy bo szkoda czasu. Przed nami teraz wynagrodzenie całej tej wspinaczki czyli zjazd:) Co dobre szybko się kończy. Dłuższy odcinek szosy doprowadza nas teraz na skraj lasku gdzie skręcamy w boczną drużkę do PK 1 Zanim jednak dostaliśmy się do niego czekała nas kolejna przeprawa przez brud. Tym razem już bez żadnych oporów wskoczyłem do wody ze stromego brzegu i za chwile zaliczyłem ostatni PK.


PK 1

Byłem szczęśliwy że udało mi się dojechać aż tutaj tym bardziej że jeszcze parę kilometrów do mety i długo wyczekiwany odpoczynek. Przejazd przez gospodarstwo agroturystyczne. I teraz już każdy jedzie własnym tempem nie czekając na innych. Udało mi się trochę utrzymać za Łukaszem który prowadził ale oczywiście na zjazdach traciłem dystans. Po drodze wyprzedziłem wszystkich łącznie z bikerem który długo się trzymał na kole za Pixonem. Ostatecznie tracę tylko kilka minut.
Teraz w biurze pada pytanie czy jadę dalej...miałem iść spać ledwo co żyje jestem głodny chce mi się pić i jeść wszystko mnie boli po przejechaniu tylu kilometrów. Więc pada krótka twierdzącą odpowiedz OCZYWISCIE że tak !!! Nie mogłem się powstrzymać Perspektywa dalszej jazdy i zmierzenie się z własnymi słabościami.



Trzeba być twardym nie miękkim. Pixon oczywiście też się szykuję na 2 etap a nie jak Xanagaz który wymiękł i zakończył star. Teraz każdy jedzie sam na własne konto.
Ja jeszcze trochę zostaję żeby się najeść i napić izotonika. Podczas rozmowy z Karotti dowiaduję się że zaliczyła wszystkie 10 PK i jest pierwsza po pierwszym etapie. Tylko pogratulować:D
Ruszam na ostatnie 3 godziny 2 etapu w planie jest zaliczenie 3 PK Jako pierwszy moim łupem miał paść PK 16 . Bez żadnych problemów nawigacyjnych zaliczam go i ruszam dalej.


Widoki koło PK 16

Niestety dalej już wszystko szło nie tak jak chciałem. Najpierw zostałem pokierowany zupełnie w drugą stronę wyjechałem poza obszar mapy. Minęło mnóstwo czau zanim się zorientowałem że jadę w złą stronę (nie wziąłem kompasu) A zanim wróciłem pewnie drugie tyle. Po drodze jeszcze zerwałem łańcuch... Po tak dużej stracie czasowej miałem wybór spróbować zmieścić się w limicie czasu na styk albo wrócić do domu. Co tam przejechałem tu na rajd a nie na wczasy. Ruszam w stronę PK 14 od strony Dąbrowy...Cały czas napinka bo liczy się każda sekunda jak mawiał Lance Armstrong. Docieram w końcu do ostatniego na dziś PK. I teraz wyjazd na szosę i pedałuje ile mi został zostało sił w nogach do mety. Po drodze mijam kilku bikerów proponuję spólną jazdę ze zmianami. Jednak nie wytrzymuje mojego finiszowego tempa. Szkoda była by większa szansa na dotarcie na 20. Ostatecznie do zmieszczenia się w limicie czasowym brakło mi max 7 min...Szkoda ale teraz myślę tylko o tym żeby się wyspać. Po tym wszystkim byłem tak zmęczony że jak się położyłem tak szybko zasnąłem.
Tak dobrze mi się spało że przegapiłem kolację. Obudziły mnie dopiero odgłosy dochodzące z pobliskiego ogniska. Na pewno super atmosfera tam panowała. Szkoda było tracić takie wspaniałe chwile. Wszyscy mi wyjedzą kiełbaski i nic dla mnie nie zostanie nawet.


Niestety mnie zabrakło...

Nie mogłem jednak zmusić się żeby wstać. Pewnie po kilku następnych godzinach, znowu lekko się przebudziłem już znacznie ciszej. Myślałem że wsztscy poło zyli się spać. Odwracam głowę otwieram oczy i nie widzę Kingi. A jak jej nie ma jeszcze w łóżku to znaczy że reszta też na pewno Jeszce nie śpi. Przeczuwam że mam dużą szanse na załapanie się jeszcze na kulminacyjny punkt dzisiejszego wieczoru. Wstaję wychodzę ktoś świeci mi po oczach za chwilę słyszę głos Pixona. Już wiem co tam się dzieje. Pewnie piwo strumieniami się leję. Ludzie wokół ogniska tańczą. Jest mnóstwo kiełbasek... Zastała jednak Tylko trójkę najwytrwalszych. Bo jak się dowiedziałem Triss odpadła już po jednym piwie (Po ilu!!??) Podstawowe pytanie czy może przypadkiem została jakaś kiełbaska-niestety nie. Można jednak liczyć zawsze na osoby które chętnie podzielą się swoimi prywatnymi zapasami :)


Załapałem się na ostatnią kiełbaskę:D

Xanagaz dokłada jeszcze drwa do ognia. Bo się zaczęło robić trochę zimno. Teraz mogę sobie spokojnie zjeść prawie upieczoną kiełbaskę i bułkę. Zaliczyłem ognisko i mogę z czystym sumieniem szykować się do snu. Zresztą widać że inni też mocno zmęczeni więc gaśmy światła i śpimy

Komentarze (3)

Rzeczywiście już poprawiłem. To jest wersja β
W wersji finalnej miałem jeszcze trochę pozmieniać opis. Ale dopiero teraz udało mi się zalogować po miesięcznej przerwie...
Pk 10 Na skrzyżowaniu drug...Właśnie tylko że tam nie było żadnego...Wiec 30 min można uznać za dobry wynik;]

Cortez 15:47 piątek, 21 sierpnia 2009

zaraz... ta dzisiątka z Twojego zdjęcia, to wcale nie była 10 ;) na słupie wisiała ósemka ;P a dzisiątka znajdowała się na nieistniejącym skrzyżowaniu (utkwiła mi w pamięci, bo ponad półtorej godziny jej szukaliśmy ;P

triss 14:54 wtorek, 18 sierpnia 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oduma

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]