Family Cup-Malinka

Sobota, 6 czerwca 2009 · Komentarze(3)
Na szczęście udało mi się w ostatniej chwili załatwić kask. Bez którego nie mógłbym startować. Rowerem na miejsce dojeżdżam ok godziny 11. Zapłaciłem wpisowe i odebrałem chip oraz nr 134
Pierwsze stary najmłodszych grup już za mną. Teraz czekam na swoja grupę w orlikach.
Ale czas się strasznie dłuży. Pomimo że nie które grupy są łączone to są opóźnienia bo trasa okazała się być dla niektórych zbyt wymagająca... Skład sędziowski w tym wypadku postanawia zmniejszyć ilość rund o dwie. Teraz zaczynam żałować że wcześniej nie zrobiłem objazdu trasy. Ale w planach jest jazda po ruadach 3 km to i tak zdążę ją poznać.
Międzyczasie trochę zgłodniałem i poszedłem skosztować zupki od sponsorów a potem nie wiem czemu jeszcze dostałem kiełbaskę z grilla gratis:D Nawet dobre były to się najadłem.
Przed samym startem jeszcze mała rozgrzewka po okolicy. Po kliku godzinach wyczekiwania w końcu mogłem stanąć na starcie pierwszy raz w życiu:]. Rozejrzałem się do koła serce trochę szybciej biło. Wszyscy na swoich rowerach robili duże wrażenie. Sadzie w końcu daje znak do tak długo wyczekiwanego start . Ruszamy na początku ponieważ były połączone dwie grupy było trochę ludu na starcie.
Spodziewałem się szerokie płaskiej trasy,kilka łagodnych podjazdów i zjazdów... trochę się pomyliłem bo jazdy po płaskim było może z 300m reszta to wąskie podjazdy i zjazdy. Na których początkowo dobrze mi się jechało na podjazdach wyprzedzałem a na zjazdach nie odstawałem tak jak zawsze. Chociaż przerzutki nie zawsze chciały mnie słuchać i robiły co chciały. Pomimo tego faktu dało się jednak jakoś jechać w niezłym tempie.
Na jednym ze zjazdów za mocno zakopałem się przednim kołem w piach i przeleciałem przez kierownice. Ostatnio jednak zdarzyłem się przyzwyczaić już do takich niespodziewanych upadków. Więc nic mi się nie stało. Oprócz pobrudzonej skarpetni i nogi:P Dalej było coraz gorzej...pod osty podjazd koło mety przed szybkim zjazdem.Musiałem wjeżdżać na średniej tarczy z przodu masakra. Teraz na 2 okrążeniu przycisnąłem mocniej pod górkę oczywiście spadł mi łańcuch.Z i tak już bolącą nogą uderzyłem z dużą siłą w kierownicę. Strasznie bolało mnie kolano przy każdym ruchu. Myślałem że na dzisiaj to już koniec ścigania się dla mnie. Jednak jakoś resztkami silnej woli pokonałem podjazdy i został mi już tylko płaski odcinek do mety. Po drodze zostałem zdublowany tylko nie wiedziałem przez którą grupę. Chwilę później nie miałem już żadnych złudzeń co do dubla bo wyprzedzili mnie następna grupa.
Na 2 okrążeniu chciałem już zejść z roweru i podziękować. Tylko że na mecie nie mogłem za bardzo tego zrobić. Jakiś gościu którego nie znam krzyczy „jedziesz jedziesz dobrze Ci idzie” później na mecie jacyś kolaże „dajesz dajesz”. Dla pewności jeszcze usłyszałem od sędziego że byłem dublowany. A komentator oczywistość nie zapomniał dodać żebym czasem się nie zatrzymywał.
Po takim dopingu jednak postanowiłem jeszcze pojechać dalej...Nie będę się rozpisywał co było potem, Bo musiał bym używać niecenzuralnych epitetów w stosunku do mojego roweru i innych. Wspomnę tylko że jakiś goście na quadzie prawie mnie przejechał jadąc trasą wyścigu...
Po drodze złapałem następnego dubla. Chciałem tylko jakoś dojechać do mety z bolącą nogą ale nie na ostatnim miejscu. I słysząc od komentatora. O właśnie do mety dojechał ostatni zawodnik nr 134 w końcu tylko na Ciebie czekaliśmy chłopcze ...:P
Przed demną ukazuję się piękny widok mety. Jeszce tylko jeden podjazd. Niestety przed samą metą kompletnie rozwaliła mi się przerzutka. Musiałem pierwszy raz dzisiaj wbiegać pod tą górkę po piachu. I tak właśnie wyprzedził mnie pierwszy zawodnik 10m przed męta. Mimo wszystko na metę chciałem wjechać a nie wejść. Przez to znowu został bym wyprzedzony ale jakoś udało się ukończyć wyścig.
Po zakończeniu udziałi w zawodach już miałem jechać do domu. Tylko chciałem się jeszcze oficjalnie dowiedzieć który byłem w klasyfikacji. Nie było wyników więc zostałem na rozdaniu dyplomów i pucharów dla zwycięzców. Tam dowiedziałem się tylko że nie było mnie w 6 najlepszych.
I tak na oficjalne wyniki czekałem do momentu losowania nagród. Jak już tyle straciłem czasu to postanowiłem zostać do końca i opłacało się bo wygrałem puzzle zestaw do badmintona i kosmetyki:D Ale i tak połowę mojej wygranej postanowiłem przekazać do dalszego lasowania wśród najmłodszych którzy jeszcze nic nie wygrali. Im ta wygrana sprawi pewnie więcej radości niż mi :)
Tym miłym akcentem pożegnałem się z tegoroczną edycją. Family Cup

Pomimo że moje pierwszy udział i średnia były żenuła. To udało mi się dojechać do mety i to nie na ostatnim miejscu a to już chyba jakiś sukces przynajmniej dla mnie:P
Zdobyłem cenne doświadczenie bo jazda w terenie to zupełnie co innego niż na szosie
Wygrałem kosmetyki(Cena wpisowego zwróciła się w całości)
pogoda dopisała chociaż ostatnio nie często się to zdarzało

Ogólnie impreza bardzo udana za rok na pewną jeszcze tam wystartuję

Miejsce w kategorii F Orliki 7/9

Komentarze (3)

Dzięki za zaproszenie Jak widać byłem:D A Tomasz tez się postarał bo złożył mi napęd

Cortez 18:51 środa, 1 lipca 2009

Xanagaz bo też masz złoma i ciągle doprowadzasz go do stanu używalności :P
Początki są trudne ale nie ma co się zrażać następnym razem będzie na pewno lepiej. Zająłeś 7 miejsce więc prawie się zmieściłeś w pierwszej 6.
Zapraszam na Bike Orient!
www.bikeorient.pl

mavic 10:23 sobota, 20 czerwca 2009

Daj znać to doprowadzę Ci tego złoma do stanu używalności. Mam doświadczenie w takich rowerach ;]

Xanagaz 23:39 niedziela, 7 czerwca 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa baczy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]