Cuda się zdarzają

Niedziela, 10 maja 2009 · Komentarze(2)
Po wczorajszej wizycie w kinie i imprezie w końcu znalazłem trochę czasu i sił żeby dodać opis do wycieczki

Ustawiłem się z Xanagaz i Silenoz o 10 w Łagiewnikach. Jestem na miejscu 10 min spóźniony myślałem że poczekają trochę ale nikogo nie było na miejscu. Jeszcze się dokładnie rozejrzałem dookoła bo może gdzieś dobrze się ukryli. A nigdy jeszcze wcześniej nie miałem okazji się z nimi ustawić. Wiec nie wiedziałem jak wyglądają. Widziałem tylko 2 gości na składakach. Jednak to chyba nie byli oni. Chciałem zadzwonić do nich co to się stało że nie mogli już z pośladami wytrzymać 10 min bez pedałowania. (Ale dzień wcześniej niestety miałem mały wypadek z udzielam auta. Mi się nic nie stało ale straciłem tel:/) Szkoda było już tyle straconego czasu więc pokręciłem się jeszcze trochę po Łagiewnikach. Wracam tą sama drogą patrzę a jednak stoją bikerzy w omówionym miejscu. Podjeżdżam witam się i pytam się czemu takie spóźnienie. I wtedy dowiaduję się o SMS-ie którego wysłali że będą o 10:30... To nie pierwszy raz kiedy komórka bardzo by mi się przydała. Na początku jedziemy podobnież trasą maratonu. Ja kompletnie nie wiem gdzie jestem więc zdaję się na niezawodnego pilota Xanagaza ...prawie niezawodnego. Po drodze słyszę plany Silenoza na stworzenie lekkiego, nie za drogiego i niezniszczalnego bika. Po odrodzę przez las uświadamiam sobie że mój rower nie za bardzo sobie radzi w terenie i że w ogóle to wielki czarny złom...chociaż Jeszcze jakoś jeździ. Dalej kierujemy się w obowiązkowy punkt każdej wycieczki czyli sklepu żeby nabyć coś do pici i jedzenia. Tutaj zaopatruję się skromnie w 1.5l i 6 Snickersów. Widać zrobiłem duże wrażenia na sprzedawczyni bo jej mina była niezapomniana. Po krótkim postoju ruszamy dalej żeby nie zamulać w miejscu. I lądujemy na trasie 708 łączącej Brzeziny ze Strykowem. Okazało się że to nie w to miejsce mieliśmy dojechać ja tam nawet o tym nie wiedziałem bo zupełnie nie znam tych terenów. Ale jak już wiem to napiszę że to Xanagaz strasznie zjebał bo pomylił trasę chociaż mówił cały czas że wie gdzie jesteśmy;P Ale to nic z porównaniem z tym co mi się zjebało...Po ustaleniu dalszej trasy jedziemy a tu mi się nagle i to bez ostrzeżenia łańcuch się zerwał. Co się wkurzyłem na tego złoma. Dobrze że ja się tak szybko nie denerwuję bo by wylądował kilka metrów dalej w leśnym poszyciu. Ale i tak poszło kilka epitetów jaki to on jest wspaniały.Silenoz też miał jakieś problemy ze swoją przeżutką ale ostatecznie udało mu sie dotrzeć do domu.I teraz właśnie jak by się bardzo przydał tel którego nie miałem. Nie pamiętałem nawet żadnego tel do kogoś kto by dysponował wozem techniczny żeby mnie ściągnąć z tego zadupia. W tej chwili Xanagaz pokazał swoją władze,moc,potęgę i załatwił mi nr tel do domu. Niestety nikogo nie było i coraz bardziej realna wydawała się opcja powrotu pieta palec. Co w perspektywie że do domu było ok 40km i jest po godzinie 14 wydawało się nie wykonalne. Były jeszcze pomysły żeby zamówić taksówkę albo czekać na cud...(wrócę jeszcze do tej opcji później) ostatecznie stanęło że będę się woził PKS do lodzi. Co prawda jak byłem się spytać w sklepie czy tu jakieś PKS-y kursują w sobotę. To usłyszałem że to zadupie i nic nie jeździ. Tylko że na następnym przystanku wisiał rozkład jazdy z którego wynikało że za godzinkę będę miał PKS prosto do LDZ. Sugerując się tym pożegnałem się z chłopakami i na zielonej trawce spokojnie delektując się Snickersem czekałem na transport. Po 1.5 godzinie zacząłem się obawiać że jednak ten rozkład to ściema. Po rozmowie z miejscowym rolnikiem dowiedziałem się że to zadupie (to akurat już dawno zdążyłem zauważyć) I że rozkład wisi tu już 2 lata a PKS jeżdżą jak im się podoba a w sobotę na pewno nic tu nie przejeżdża. No to teraz jestem w dupie jest po 16 a do domu Jeszce taki kawał nie zdążę przed zmierzchem. Szybko musiałem coś wymyślić. Jakaś akcja desperacja albo czekanie na cud. I rzeczywiście się zdarzył. Podjeżdża auto uchylaja się okno i słyszę pytanie 'co się stało?'. Po krótkim wyjaśnieniu że muszę się dostać jakoś do LDZ i czekam na PKS. Dowiedziałem się już standardowej rzeczy że to zadupie i PKS to tutaj nie jeżdżą. I Coś czego się nie spodziewałem koleś w aucie zaproponował mi spinkę do łańcucha!!! Oczywiście skorzystałem. I podziękowałem uśmiechając się pięknie. Są jednak jeszcze normalni ludzie. Teraz wreszcie mogłem normalnie już pedałując wrócić do domu. Powoli bez napinki żeby znowu coś nie odpadło dotarłem przez Brzeziny do domu...w końcu

Nie wiem dokładnie ile przejechałem i w jakim czasie wiec dane są tylko orientacyjne

Komentarze (2)

Dla mnie 6 to normalka. Chociaż wolałbym żeby wystarczyły mi np 2 bułki zamiast tych 6 batonów ;P

Cortez 22:01 poniedziałek, 11 maja 2009

6 snickersów - respect ;]

siwy-zgr 02:05 poniedziałek, 11 maja 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa estto

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]