Moja wyobraźnia gurami rozbudzona dnia przedniego. Chce czerpać również dzisiaj mnóstwo wrażeń z dnia tego. Więc puszczam Pawła samego podjazdami głodnego na szlaki niech pojeździ swoim tempem tak całkiem sam nie czekając na nikogo. Zostając w Trzcińsku z dziewczynami dwiema dowiaduje się co to znaczy mieć pecha gdy w całej wsi prądu nie ma... Chociaż dzisiaj dzień spędzony do 14 bardzo stacjonarnie to i tak nie żałuje bo było fajnie ;)
W oczekiwaniu na prąd którego długo nie było:P
Nie było wiadomo kiedy naprawią awarie a potrzebowaliśmy skorzystać z dostępu do internetu w miejscowej bibliotece. Wiec pojechaliśmy na szczyt po wspinać się trochę. Niestety na samym szczycie zaczęło padać i byliśmy zmuszeni wracać. A po całym zjedzie z góry po błocie w deszczu okazało się że to już koniec opadów...padało tylko w tedy jak akurat byliśmy na rowerach...
Wjazd na sokolnik zielonym szlakiem
Oczywiście z Bamboszem nie wiem jak on za nami nadążał na zjazdach:P
Chyba zostałem wyśmiany ale tak wygląda się po jeździe bez błotników:P
Janowickie po deszczu skąpane w słońcu
Komentarze (2)
Klimaty w górach z takimi przyjaciółmi i jeszcze na rowerze są niezapomniane:] A rower naprawdę pancerny bo był tyrany niesamowicie przez kilka dni i wytrzymał moją jazdę... Co prawda odpadło mu siodełko ale dopiero teraz:P
Witam!
Na rowerze jeżdżę od momentu założenia konta na BS (nie wliczając wypadów po bułki do sklepu:P).
Odkąd tylko pamiętam lubiłem wyzwania, głównie w sporcie, w którym dążyłem do wyznaczonych celów:). Zaczęło się od tenisa stołowego w gimnazjum. Zacząłem odnosić pierwsze turnieje i sukcesy. Jednak czułem, że to nie do końca było "TO".
Więc spróbowałem gry w siatkę. Zupełnie inne klimaty, ale właśnie o to mi chodziło. Dobrze mi szło, miałem spore sukcesy w reprezentacji szkoły i pojawiła się propozycja gry w amatorskiej lidze. Niestety wszystko się skończyło dzięki szacownemu gronu pedagogicznemu, które postanowiło mnie wyrzucić z drużyny. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiem, o co im chodziło...:/
Później za namową mojego przyjaciela zacząłem trenować taniec... Ale nie towarzyski tylko break dnace'a. Niesamowita atmosfera, ludzie na treningach i turniejach. To wszystko przyczyniło się do tego, że Taniec i Muzyka stały się moją pasją na kilka kolejnych lat, dopóki nie przytrafiła mi się kontuzja, która uniemożliwiła mi dalszy trening.
Po rehabilitacji zastanawiałem się, co będę teraz robił w wolnym czasie (oprócz imprezowania;P). Pomyślałem, że rower może być kolejnym wyzwaniem dla mnie.
Może jeszcze nie w tym sezonie, ale w następnym, jak już będę prezentował jakiś normalny poziom, wezmę udział w kilku maratonach MTB i zobaczę, czy jazda na rowerze to coś dla mnie.
A na razie pokonuję kolejne kilometry i zdobywam cenne doświadczenie;)
Jak na początek, to chyba nie jest tak źle.