Od dzisiaj Ania stała się moim porannym wrogiem nr1 bo przy użyciu Bambosza budziła mnie w środku nocy o 8:00 ze snu. W ogóle wszyscy rano jak tylko otworzyli oczy stawali się sadystami rządnymi w rożne wyrafinowane sposoby przerwać mój niedokończony sen:P I tak dnia tego jak zwykle pochmurnego. Trochę zaspany słucham przy śniadaniu reszty jakie są na dzisiaj plany. Okazuję się że spoglądając w niebo widzimy kawałek szczytu we mgle pogrążonego.
Teraz myśli kłębią się po głowie czy damy radę czy się nie poddamy, bo na samym szczyt pieszo raczej rady nie damy. Więc do Karpacza dojedziemy przy użyciu roweru. Z tego komercyjnego miasta u stup Śnieżki położonego zdobędziemy szczyt świata prze zemnie jeszcze nie zdobytego Wspinając się po stromych zboczach gdzie na szczycie wiatr tak mocno wieje ze nawet nieraz łzy miałem w oczach. Ale nic nie zakłóci piękna i widoku tego na szczycie widzianego. Teraz dopiero człowiek wie że żyje gdy po wygranej walce może cieszyć się tym wszystkim z przyjaciółmi którzy tu też są.
I tak było prawie codziennie... wszyscy na jednego i nie można było się wyspać:P
Witam!
Na rowerze jeżdżę od momentu założenia konta na BS (nie wliczając wypadów po bułki do sklepu:P).
Odkąd tylko pamiętam lubiłem wyzwania, głównie w sporcie, w którym dążyłem do wyznaczonych celów:). Zaczęło się od tenisa stołowego w gimnazjum. Zacząłem odnosić pierwsze turnieje i sukcesy. Jednak czułem, że to nie do końca było "TO".
Więc spróbowałem gry w siatkę. Zupełnie inne klimaty, ale właśnie o to mi chodziło. Dobrze mi szło, miałem spore sukcesy w reprezentacji szkoły i pojawiła się propozycja gry w amatorskiej lidze. Niestety wszystko się skończyło dzięki szacownemu gronu pedagogicznemu, które postanowiło mnie wyrzucić z drużyny. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiem, o co im chodziło...:/
Później za namową mojego przyjaciela zacząłem trenować taniec... Ale nie towarzyski tylko break dnace'a. Niesamowita atmosfera, ludzie na treningach i turniejach. To wszystko przyczyniło się do tego, że Taniec i Muzyka stały się moją pasją na kilka kolejnych lat, dopóki nie przytrafiła mi się kontuzja, która uniemożliwiła mi dalszy trening.
Po rehabilitacji zastanawiałem się, co będę teraz robił w wolnym czasie (oprócz imprezowania;P). Pomyślałem, że rower może być kolejnym wyzwaniem dla mnie.
Może jeszcze nie w tym sezonie, ale w następnym, jak już będę prezentował jakiś normalny poziom, wezmę udział w kilku maratonach MTB i zobaczę, czy jazda na rowerze to coś dla mnie.
A na razie pokonuję kolejne kilometry i zdobywam cenne doświadczenie;)
Jak na początek, to chyba nie jest tak źle.