Jak biegać nie można...to jeździć trzeba

Czwartek, 17 września 2009 · Komentarze(0)
W planach było bieganie...niestety z treningu kondycyjnego nic nie wyszło.
Nie udało mi się już nic na ten wolny czas wymyśle. Chciałem się położyć spać. Ale jak się położyłem i pomyślałem że resztę czasu stracę na sen. Szybko zmieniłem plany. Na to co najbardziej lubię robić. Wsiadłem na rower żeby zobaczyć jak się jedzie po pokonaniu 3 dni wcześniej ponad 400km. Ku mojemu zaskoczeniu noga świetnie podawała;]
Już na pierwszych metrach miałem okazje ścigać się z szosowcem. Niestety zaraz po wyjechaniu z bocznej uliczki staną na pedałach i tylko widziałem jak się oddala. Po kilku set metrach widzę jednak że jest szansa go dogonić. Na zjeździe jeszcze nie mam szans na atak. Ale już na podjeździe wyraźnie się zbliżyłem i zaraz przed Młynkiem siedzę mu już na kole. trochę jednak zmęczony. Jadę za nim bo teraz same zjazdy. na których nie mam z nikim szans. Zaraz za przystankiem 61 jest odcinek wyłożony kafelkami czy czymś takim. I kręty podjazd na którym kolega szosowiec poznaje moją siłę i nie daje rady w pościgu za mną. Ale chociaż się starał bo był niedaleko za mną. Widząc że to nie kolejny cienias na trasie chciałem z nim chwile pojechać. Niestety skręcił w drugą stronę. Tak sobie jechałem dochodząc do w wniosku że nie ma sensu jechać całej trasy na max. Bo to nie są żadne zawody tylko trening. Dalej już spokojnym lajtowym tempem żeby w domu nie paść obrazu ze zmęczenia. Po drodze mijam fabrykę produkującą płatki śniadaniowe. Przez kilka minut towarzyszył mi ten pyszny słodki zapach płatków śniadaniowych. najchętniej kupił bym mleko. wpadł do zakładu spojrzał na szefa groźnym wzrokiem i powiedział. Dawaj płatki bo jestem głodny;]
W drodze powrotnej zrobiło się ciemno. A mnóstwo ognisk na polach i nisko unoszący się dym w zachodzącym słońcu wyglądał naprawdę niezwykle. Szybko ostudził mnie jednak deszcz który zaczął padać nie wiadomo skąd... Zapomniałem że jest ślisko i na małym rondzie o mało co nie wpadłem pod auto. Po przejechaniu 5m na drifcie. Zakończyłem drogę hamowania efektownym upadkiem. Jak zwykle na szczęście nic mi się nie stało. Szybko wstaje żeby nie blokować ruchu i jadę dalej bo przecież średnia spada. Nie mogłem już jechać tak szybko jak wcześniej bo zrobiło się strasznie ślisko. A na dodatek spotkałem na drodze kolumnę szosowców. Którzy zamiast jechać zamulali. Nie mogłem ich wyprzedzić bo jechali całą szerokością mojego pasa. Z naprzeciwka co chwilę auta nas mijają. Została prośba do kolegów żeby trochę zjechali na bok bo mi się spieszy. Teraz jestem już w domu cały przemoczony gdzie okazuję się że porwie wcale nie padało...

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa atorz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]