Jazda zaczyna się dopiero po trzydziestce...

Poniedziałek, 25 maja 2009 · Komentarze(0)
Wstałem rano posprzątałem,zrobiłem sobie obiad,obejrzałem film. Tak mi się nudziło że jednak postanowiłem się trochę przejechać. Korzystając z faktu że mam dzień wolny:)
Trochą późno wyjechałem z domu więc nie chciało mi się wymyślać innej trasy niż tą którą dobrze znam czyli do Czarnocina.
Po pierwszych kilku kilometrach czułem w nogach wczorajsze kilometry. I najchętniej to bym już wrócił do domu. Tylko że słoneczko tak ładnie świeciło to pojechałem dalej typowo rekreacyjnie. Czym dalej tym bardziej nie mogłem wytrzymać takiego mulącego tępa. Gdzieś koło Broniśin Dworskich przejechałem się kawałek szlakiem rowerowym żeby zobaczyć dokąd dojadę. Nie chciałem się dzisiaj za bardzo męczyć ale jak zobaczyłem że szlak prowadzi przez drogę w terenie. Już nie wytrzymałem i musiałem trochę przycisnąć.
Nawet się nie zdążyłem spocić a już z powrotem wita mnie szosa 714. Szkoda muszę kawałek się przejechać zanim znajdę następna piaszczystą drogę. Tak szukałem że wpakowałem się w piękna łączkę. Co prawda kwiatki i ptaszki dookoła:P Tylko że ja szukałem jakiejś drogi żeby się z ta wydostać Jak widać było po śladach nie ja pierwszy tu trafiłem. W końcu udaje mi się odnaleźć drogę która dojeżdżam do Kalina.
Tam mój wzrok przykuła chopka wśród łąk. Nie mogłem się powstrzymać i musiałem ją zdobyć. Szybko jednak zmieniłem zdanie bo strasznie dużo było tam piachu. A na dodatek jak zwykle mój łańcuch robił co chciał I pedałowałem w miejscu. Miałem się już wrócić ale ja nie lubię się poddawać. Jakoś dojechałem na szczyt. Tym razem strasznie zmęczony. Jak pomyślałem że to samo jeszcze będzie na zjeździe to już mi się w ogóle odechciało wsiadać na rower. Na szczęście po drugiej stronie górki trochę pomyśleli. Dorzucili trochę szlaki i od razu się inaczej jechało. Jeszcze widać nie w formie jestem bo jeden piaszczysty podjazd rozłożył mnie na łopatki. Marzłem tylko o powrocie do domu.
W Woli Rakowej na głównej trasie skręcam w lewo, prosto na chatę. No prawie bo przed nosem przemknął mi jakiś koleś na fullu. Więc szybka zmiana planów zapominam o zmęczeni i w prawa stronę za nim w pościgu. Tracę do niego już jakieś 100m ale na podjazdach wyraźnie zyskuje dystans do niego. Miejscowość Brójce To tu stoczyła się mała walka. Po której mówię panu dziękuje i ruszam dalej zostawiając go z tyłu.
Teraz już w ogóle nie wiem co to znaczy zmęczenie. Coraz większa napinka. Tylko krótka wizyta w sklepie w Dalkowie przerywa na chwilę moją jazdę . Teraz mam nie spożyte pokłady energii. Każde wzniesienie witam z uśmiechem na twarzy i tak było aż do końca mojej dzisiejszej podróży.

To co się cały czas potwierdza strasznie wolno się rozgrzewam ale potem jest naprawdę dobrze
I cały czas tracę na zjazdach zamiast zyskiwać...
Rozpisałem się trochę a teraz idę spać...;P

Mapa-Trasa tak w przybliżeniu

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa cebyl

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]