Trzcińsko-Śnieżka 1602 mnpm -=Dzień 4=-

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Od dzisiaj Ania stała się moim porannym wrogiem nr1 bo przy użyciu Bambosza budziła mnie w środku nocy o 8:00 ze snu. W ogóle wszyscy rano jak tylko otworzyli oczy stawali się sadystami rządnymi w rożne wyrafinowane sposoby przerwać mój niedokończony sen:P
I tak dnia tego jak zwykle pochmurnego. Trochę zaspany słucham przy śniadaniu reszty jakie są na dzisiaj plany.
Okazuję się że spoglądając w niebo widzimy kawałek szczytu we mgle pogrążonego.

Teraz myśli kłębią się po głowie czy damy radę czy się nie poddamy, bo na samym szczyt pieszo raczej rady nie damy. Więc do Karpacza dojedziemy przy użyciu roweru. Z tego komercyjnego miasta u stup Śnieżki położonego zdobędziemy szczyt świata prze zemnie jeszcze nie zdobytego Wspinając się po stromych zboczach gdzie na szczycie wiatr tak mocno wieje ze nawet nieraz łzy miałem w oczach. Ale nic nie zakłóci piękna i widoku tego na szczycie widzianego.
Teraz dopiero człowiek wie że żyje gdy po wygranej walce może cieszyć się tym wszystkim z przyjaciółmi którzy tu też są.


I tak było prawie codziennie... wszyscy na jednego i nie można było się wyspać:P








Blog rowerowy to i kolaże są:P






Wnętrze restauracji na Śnieżce




A teraz cały czas w dół aż do Karpacza

Trzcińsko-Przełecz Okraj 1046 mnpm -=Dzień 3=-

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Po wczorajszej rozgrzewce ruszamy tylko z Pawłem na trasy dzisiejszych szlaków. Nigdy nie miałem okazji jeździć po większych wzniesieniach niż te które są wkoło Łodzi. Więc pierwszy asfaltowy podjazd atakuję jak wszystkie dotąd czyli na blacie z przodu. Ale szybko okazało się że to jednak są góry i jednak przydało by się w końcu zrobić użytek tez z pozostałych przerzutek.
Wjeżdżając w teren zrozumiałem że nachylenie 25% to tutaj nic wyjątkowego i że trochę przeceniłem swoje siły...Dalej było tylko gorzej, źle,niedobrze. Ledwo co dawałem radę podjeżdżać pod kolejne szczyty. Zadko kiedy rozstawałem się z przełożeniem 1:1 a nigdy w czerniej nawet z nich nie korzystałem... Jedyne co mi się w miarę podobało to zjazdy wśród tych wszystkich kamieni i korzeni przy tak dużym nachyleniu terenu na takim rowerze tylko z tylnym nie do końca działającym hamulcem bez amortyzacji...czyste szaleństwo:P


Kolejne ruiny tym razem kościół w Karpnikach


Strasznie długi i meczący podjazd nigdy wcześniej pod taki nie podjeżdżałem


Na szczęście widoki w zupełni zrekompensowały cały wysiłek aż chce się jechać dalej;]


Przełęcz Okraj 1046mnpm Najwyżej położone miejsce gdzie wjechałem rowerem do tej pory. I chyba dlatego byłem tak ztyrany że musiałem chwile poleżeć na łące żeby dojść do siebie


Teraz już w dół Tabaczanową ścieżką do Karpacza


Miedzy innymi takimi zjazdami:D


Po drodze skończył nam się zapasy wody ale trafiliśmy na ujęcie wody dla Karpacza na Płomiennicy

Byłem tak zmęczony że marzyłem tylko o powrocie do domu ale Pawłowi marzyły się jeszcze podjazdy i tak zaliczyliśmy np Księżą Górę podjeździe w kształcie spirali na wysokość 628npm. W planach była nawet jeszcze śnieżka chyba...na szczęście brakło czasu;)


Wjechaliśmy w drogę która okazała się być polem. trzeba było przedzierać się przez pastwiska co nie było wcale takie proste. Widoki były piękne i mieliśmy okazje podziwiać je przez błąd nawigacyjny Pawła dwa razy:P



Jakiś kościół,

#lat=50.82979&lng=15.90958&zoom=11&type=2
Tak mniej więcej chyba wyglądała trasa przynajmniej z tego co mogłem się dopatrzeć...Paweł strasznie nie wyrasnie zaznacza trasę na mapie:P

Trzcińsko-Zielona Góra -=Dzien 2=-

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
I tak po nocy przychodzi dzień a z nim pierwsza w końcu wycieczka rowerowa;]
Jedziemy dzisiaj do Jeleniej Góry już wszyscy razem zwiedzać jedno z najciekawszych miasto w okolicy. Po drodze oczywiście odwiedzamy różne inne atrakcje jaki znajdujemy w okolicy nie koniecznie przeznaczone dla turystów;P,


Oczywiście jak zawsze mam pecha i już na samym początku załapałem gumę


Pałac Łomnicy w Wojanowie, moja zimowa posiadłość:P



Ona piękna jak róży kwiat;)


Żaden rzeźbiarz nie wykuł by w skale piękniejszej buzi;)
Nie zapominając o tej figlarnej dłoni:P


Zdjęcie z serii molestowane pomniki:P



Przed zieloną Góra odwiedziliśmy oto taki warsztat...

Obiad pyszny zresztą zjedliśmy w jednym z zielono górskich lokali po czym rozejrzeliśmy się trochę po mieście podziwiając rynek. Dziewczyny poszły poszły gdzieś do sklepu a my gdzieś w nieznane uliczki w poszukiwaniu dętki
Miasto całkiem ładne szczególnie urokliwa starówka:P
Ale podobnież mało się tu dzieje wiec całe czas wieje nudą:P



Jechaliśmy teraz w stronę moich pensjonatów wypoczynkowych przeznaczonych dla moich gości Ale nie byłem przygotowany na to co zobaczyłem


Jak to się mogło stać... Będę musiał zobaczyć niedługo stan reszty moich posiadłości bo tak to nie może być :P



Po całym dniu spędzonym w tych pięknych miejscach wracamy wieczorem przy zachodzie słońca.Już nie mogę się doczekać następnych dni.

Trzcińsko-Janowickie Cycki:P -=dzie 1=-

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Jest sobota wieczór jak docieramy do Trzcińska po 2 deszczowych dniach spędzonych na jakimś błotnistym polu. Wsłuchany w 'motywujące' słowa wokalistki na koncercie z radością przyjąłem fakt że jestem w pięknym,suchym,ciepłym domku. Wieczorem jeszcze wybraliśmy się do pubu na piwko;P


To był dopiero początek. A co było petem...:D

A już rano wyruszyliśmy na szlak tym razem pieszo, bez rowerów. Ale za to z przewodniczka co Krysia ma na imię i zna tutaj każdy szlak. Już wieczorem zasypiając nie mogłem się doczekać, aż w końcu zobaczę Janowickie góry z bliska;) A dzisiaj już tu jestem, pierwszy raz w górach i nie mogę się nacieszyć tymi widokami wokół. Co chwile odkrywam coś nowego,pięknego, ekscytującego...


Sokoliki 602 mnpm aka Janowickie cycki i rzeczywiste z daleka je przypominają:P
Chyba nie było takie dnia żebysmy ich nie widzieli


a za tą niziutką barierką jakies 15m w dół mozna spadać...cos strasznego było tam stanać...


Ale jak widać nie wszyscy się tak stresowali:P


Tutaj było jeszcze gorzej...zadnych barierek


Widok ze szczytu


Najlepsza przewodniczka jak była w okolicy i nasz wierny towarzysz


Tron na Krzyżne górze specjalnie przygotowany na moje przybycie. Na wysokości 10m skąd miałem doskonały widok na swoje ziemie i lud :P


Jedno z wielu pieknych miejsc niestety nie pamietam jak sie nazywa. W każdym razie gdyby nie Krysia nasza przewodniczka nie trafilibysmy tutaj bo nie prowadzi tu żaden szlak...


Gdy za plecami ma się 20m przepasc wszystko lepiej smakuję:P


Gdzie jest Cortez? Na samej gorze i nawet Bambosza widać:P


Teraz dopiero uświadomiłem sobie jak tu jest wysoko. Nie wiem jak tam sie dostałem ale musiałem schodzić na czterech


kolejna skała z pieknym widokiem w drodze do mojej letniej posesji:P
A przy okazji jedno z niewielu zdjęć gdzie również fotograf na nim jest:P


Wierny towarzysz naszych wycieczek. Po skałach skakał lepij niż kozica.
Bambosz aka Szczekający,Misiek


Po drodze trochę się pogubiłem w całym tym labiryncie...


No i w końcu na miejscu Zamek Bolczów-letnia rezydencja;]

Człowiek demolka :P

Piątek, 5 lutego 2010 · Komentarze(6)
Po dziszejszym dniu zdałem sobie sprawę że mógłbym zostać testerem części rowerowych...Jeżeli wytrzymały by 2 miesiące podczas mojej jazdy,są nie do zajechanía
Jeżdżę od kwietnia i od tego czasu przy mojej pomocy przestało istnieć sporo części. Musialem wymienić miedź innymi: łańcuch, kasetę,korbe, przednią przeżutkę a na kmiec połamałen ramę... Następnie zabrałem się za zniszczenie Magnuma najpierw przyszedł czas na wymianę kasety i łańcucha, później popsuł się bębenek w siąśćie na koniec korba prawie cala do wymiany. Nie wspominając o niezliczonych wymianach linek, klocków i detek amortyzator który wytrzymał 2 miesiące, a łańcuch zerwany też był kilka razy Teraz jeszcze na kniec złamałe oś w stuporcie kolezanki po 3 dniach... A pozatym pożyczyłem kolejny rower ale teraz jeżdżę powoli leciutko naciskając na pedały ;]
Po tak stresujacym dniu na imprezę z prawie tą samą ekipą co zawsze, ostatnio;]

praca

Czwartek, 4 lutego 2010 · Komentarze(0)
Pomimo pięknej słonecznej pogody nie jeździło się dobrze... po kilku godzinach snu po wczorajszej nocy jazda rowerem nie była niczym przyjemnym. Na szczęście do pracy dzisiaj miałem wyjątkowo blisko;P

Qurierka

Środa, 3 lutego 2010 · Komentarze(0)
Wstałem rano, wsiadłen na rower i stwierdziłem że już dzisiaj nigdzie na nim nie pojadę... blat do wymiany. Szybko na szczęście udało mi się pożyczyć rower od koleżanki, damka made in tesco, ale jeździ. Jednak jazda na oponach 2.0 przy strasznej geometri i dużej wadze była strasznie męcząc. Wieczorem (późnym;]) jeszcze ze znajomymi na ( A właściwie pod;P ) undengrandową wycieczkę zwiedzić okolice;] Po tym wszystkim nawet nie dotarłem do domu

W pracy

Wtorek, 2 lutego 2010 · Komentarze(0)
Od rana temperatura lekko na minusie, a na ulicach bardzo mokro. Nie miałem błotníka z tyłu wiec do południa byłem zmuszony jeździć z mokrym tyłkiem, zanim nabyłem sobie nowy.
na sam koniec złapałem jeszcze gumę